poniedziałek, 19 stycznia 2015

Prolog

Wiał zimny wiatr. Trójka przyjaciół biegła na polanę, która znajdowała się w głębi lasu. Często tam chodzili. Znaleźli ją stosunkowo niedawno. Lubili to miejsce.
-Nie dogonicie mnie!- białowłosy chłopiec krzyknął przez ramię do swoich towarzyszy, którzy biegli za nim.
-Chciałbyś!- dziewczynka, która była nią jako jedna w tej gromadce, odkrzyknęła koledze.- Zaraz cię dogonimy!
-Jasne!- drugi chłopiec, bardzo podobny do dziewczynki, zgodził się z nią.- A potem cię pokonam!
-Chciałeś powiedzieć, że ja was obydwu pokonam- zielonowłosa uśmiechnęła się wyzywająco.
-Przekonamy się.
Gdy dobiegli na miejsce, cała trójka ustawiła się na swoich miejscach. Ustalili je, jak trafili tam po raz pierwszy. Po zajęciu pozycji tworzyli trójkąt.
Chłopcy i dziewczynka patrzyli się na siebie bardzo uważnie. Każdy miał szansę na zwycięstwo. Jednak tylko jedna osoba może wygrać. Zielonowłosa uśmiechnęła się słodko do białowłosego. Wiedziała, ze ten się w niej zakochał. Zresztą ze wzajemnością. I wiedziała jak to wykorzystać na swoją korzyść.
Natomiast chłopiec podobny do dziewczynki analizował, jak szybko może pokonać swoich przeciwników i zyskać ogromną porcję lodów, która była nagrodą.
-Dobra, koniec tego zwlekania- zielonowłosy przerwał ciszę i wymiany wzroku.- Ja naprawdę chcę te wielkie lody z wystawy.
-Marzenie braciszku- dziewczynka znowu się uśmiechnęła- One są moje.
-Nie bądź zbyt pewna- białowłosy wyjął wyrzutnię.- Zaczynamy?
-Jasne!- odpowiedziała pozostała dwójka.
-No więc. Trzy!
-Dwa!
-Jeden!
-LET IT RIP!!!
Każdy wystrzelił swojego beya.
-Lion, naprzód!- powiedział zielonowłosy.
-Sanszja, dalej!- zawtórowała jego siostra.
-Centurion, atakuj!- powtórzył białowłosy.
Walka się rozpoczęła. Każdy atakował każdego. W końcu taka porcja lodów rzadko się zdarza. Jednak one nie będą stać wiecznie w lodziarni. Dlatego każdy chciał dać z siebie wszystko. Dla lodów.
-Sanszja! Pokaż moja księżniczko, że tylko jeden bey może siedzieć na tronie i że to jesteś ty!- dziewczynka obróciła się wokół własnej osi i posłała jeden ze swoich najpiękniejszych, urzekających ale przede wszystkim wyzywających uśmiechów.
-Sanszja to dla mnie pikuś- jej brata nie trzeba długo namawiać na kontratak.- Lion, pokaż tym amatorom, jak powinni grać! Lion! Tornado Lwa!
Koło beya pojawiło się najprawdziwsze wietrzne tornado. Jego przeciwnicy zdziwili się. Nie widzieli jeszcze tego ataku. Białowłosy patrzył się na beya. Przeanalizował inne ataki przeciwnika. I już wiedział.
-To jest śmieszne- powiedział.- Centurion, załatw go! Specjalny atak- Rzymski Miecz!
Nad beyem pojawił się ogromny wojownik ze starożytnego Rzymu. Podniósł swój miecz i przeciął na pół tornado wytworzone przez Liona. Powietrze rozwiało się, a atak był tak potężny, że bey został wystrzelony i znalazł się na drzewie. Nie kręcił się.
-Co!? Ale jak?- zielonowłosy nie mógł uwierzyć. Przegrał.
-Tak się gra, kolego- drugi chłopiec uśmiechnął się triumfalnie.
-Następnym razem cię pokonam.
-Czekam na to.
-Ja też- dziewczynka postanowiła zwrócić na siebie uwagę, zanim wygra.- Ale jeszcze jestem ja. Sanszja! Pokaż się księżniczko. Specjalny atak- Królewska Włócznia!
W tym momencie nad beyem pojawiła się piękna dziewczyna, wyglądająca faktycznie na księżniczkę. Zamachnęła się i rzuciła włócznią w swojego przeciwnika. Centurion nie miał szans. Bey pozostałego wojownika, podobnie jak jego poprzednik, wyleciał w powietrze, lądując w korze drzewa.
Chłopcy byli zdumieni wygraną koleżanki. Było im wstyd, ponieważ przegrali z dziewczyną!
-No więc lody są moje- zielonowłosa podbiegła do swoich kolegów.- Nie martwcie się. Nikomu tego nie powiem. Umówmy się, że po prostu postanowiliście oddać mi swoją nagrodę. A teraz chodźmy na te lody, bo nam faktycznie znikną. A mam na nie taką ogromną ochotę.
-Niech ci będzie- białowłosy popatrzył na swojego przyjaciela.
-No, skoro tak mówicie- brat wygranej nadal nie mógł uwierzyć, że przegrał.
-To chodźmy!- dziewczynka wzięła chłopców pod rękę i pociągnęła w stronę lasu, by mogli z niego wyjść.
Poszli na te lody. Zielonowłosa stwierdziła, że podzieli się ze swoimi towarzyszami. Było to bardzo miłe popołudnie dla dzieci.
-Wiecie co?- zielonowłosy odezwał się po zjedzeniu swojej porcji.
-No nie wiemy, mów- jego siostra nadal się delektowała nagrodą.
-Będę robił wszystko, aby zostać najlepszym bleyderem na świecie! Od jutra zaczynam poważnie trenować. Już nigdy więcej nie pokona mnie dziewczyna!
-To bardzo dobry pomysł- zawtórował mu białowłosy.- Może będziemy ćwiczyć razem?
-No więc postanowione!- dziewczynka wstała z krzesła i stanęła oficjalnie przed przyjaciółmi.- Będziemy robić wszystko, aby zostać najlepszymi bleyderami na świecie! I nasza przyjaźń będzie trwać wiecznie. Nie osłabnie przez nasze dążenie do celu. Zawsze będziemy o sobie pamiętać i pomagać nawzajem. Nikt od nikogo się nie odwróci! Przyrzeknijmy to na dzisiejszy dzień! Ja przyrzekam!- i wyciągnęła rękę.
-Wchodzę w to- białowłosy wstał od stoły i położył swoją dłoń na przyjaciółki.- Przyrzekam!
-Ja też- zielonowłosy nie pozostał w tyle.- Przyrzekam!